Pomóc mogą proste kształty, gdy mowa o niezwykłej w tym świecie sytuacji gdzie język ma logikę i ludzie ją rozumieją, tylko komitet inaczej ordynuje.

Ażeby zdefiniować jakiś obiekt myśli, moglibyśmy powiedzieć i napisać kwadrat który jest zielony, the square that is green, po angielsku. Nie ma przecinka, bo to zdanie definiujące. Na widoku są dwa kwadraty.

A tutaj, aby opisać dany obiekt, powiedzieć i napisać byśmy mogli, kwadrat, który jest czerwony, the square, which is red, po angielsku. Jest przecinek, bo zdanie podrzędne nie definiuje kwadratu. Na widoku jest tylko jeden.
Nie miesza się nam przedimek i typ zdania, bo darmowe ciacho może być tylko wypiekiem. Te internetowe są wszystkie darmowe. Język naturalny ma tak zwane pule informacyjne, względem których się ludzie i czasem analizujemy, żeby rozgryźć. Natura zawsze była szykowna.
Język polski ma tę logikę i dużo się jej da znaleźć w internecie, jednak standardowi nadano kanon drogą państwowego regulatora, ■Rady Języka Polskiego. Takoż przyzwoite poszanowanie dla ludzkich poglądów wymaga bym jako tłumaczka Autobiografii Benjamina Franklina zdeklarowała powody i przedstawiła zacnemu światu fakty, co do mej polskiej ortografii.
Powyższa próbka może służyć ćwiczeniom zainteresowanych ludzi, by wstawić „brakujące” przecinki i tekstu spróbować czytając na głos, czy brzmi lepiej, albo naprawdę jak naturalny polski.
Interpunkcja, przecinek, myślnik i inne takie, mają czynić pisemną materię przejrzystą. Gdzie nie ma niejasności, nie trzeba nic zaznaczać, chyba że dla prozodii. Polski druk nabył jednak przejawów zaburzenia kommatoformowego, gdzie „somatoformowe” to regularne słówko codziennej mowy na coś charakteru materialnego ciała, ■soma oraz ■forma razem.
W internecie i po polsku, publika specjalistyczna zarówno jak ta społecznego ogółu skarży się na „przecinkozę”. Kiedy -oza modyfikuje formę standardową, jak tutaj przecinek, zazwyczaj sygnalizuje to odium, coś jak dżumę albo i gorzej, a tylko jeśli ■Formoza nie jest wyjątkiem, owo zazwyczaj się nie stosuje. Słówkiem właściwym staje się zawsze. „Kommatoformowe” pozostaje łagodną rendycją, bądź wprost eufemizmem.
W stylach uroczystych mniej niż ten ■Deklaracji Niepodległości, gdzie określenie przyczyn zasługuje na każdą krztynę interpunkcji, polski przecinek nie miałby sensu albo wyglądał pompatycznie, a Moby to ■skarbnica.
Wszystko powyżej ma wyjaśniać, jak i podkreślać, sprawa z pamiętnikiem Benjamina Franklina nie jest moim — tłumaczki — kaprysem.
■Ten tekst jest też dostępny po angielsku.
Lepiej czy gorzej, zdarzałoby się że nowy kanon działa z cywiką USA, lub tekstami jak Zdrowy rozsądek Tomasza Paine. Obydwa te rodzaje pisemnej materii mają tę oto wspólną cechę w stylu, prowadzą do celu argument. Jeden tekst to prawodawstwo, drugi to polityczny pamflet, a dość prosto względem spraw stylu i języka, jest więcej przecinków bo to semantyka przeważnie niedefiniująca, a składnia to obejmuje.
Zdrowy rozsądek Paine’a jest w stylu perswazyjnym: ma powiedzieć dlaczego. Konstytucja USA jest w swym stylu deskryptywna, by powiedzieć jak. Żadne nie jest narracją jak pamiętnik, co czasem mówi o ludziach i rzeczach nieznajomych.
Więcej, Benjamin Franklin otwiera swój pamiętnik zwracając się do swego syna, a w trakcie swej opowieści zauważa, „człowiek się nie ubiera prywatnie jak na publiczny bal”. Tłumaczenie nie może tu nadać stylu jak dla konstytucyjnego artykułu, czy traktatu o politycznej racji.
Nowy polski kanon dawałby jednak listy słówek by ludzie zawsze przed nimi stawiali przecinek. Słowa to leksemiczne elementy lub leksemy, zależnie od literatury, jednakowoż nie są składnią.
Choć „taka rzecz” a „ta rzecz” to łatwe dla naturalnego języka rozróżnić, nie zawsze by się nowy kanon sprawiał dla Konstytucji USA:
Sporządzą oni listę wszystkich osób, na które głosowano…
Tłumacząc z powrotem,
They shall make a list of all the persons, who were voted for…
Sens byłby taki, że przyszły gdzieś osoby i głosowano na wszystkie.
Poza kontekstem, czytając o pomyśle na głosowanie gdzie żadne nie jest potrzebne, bo wszyscy i tak zostają wybrani, zgadywać by mógł człowiek… Orwell i jego Zwierzęcy folwark?
Oryginał oczywiście mówi inaczej,
They shall make a list of all the persons voted for…
Sporządzą oni listę wszystkich osób na które głosowano…
Tutaj sens po polsku to, przyszły gdzieś osoby i głosowano na niektóre z nich, ale… niepoprawnie jest tak pisać, twierdzą programy korektorskie do polskiego. Słówko który (która, które) ma mieć przed sobą przecinek. Jest na liście.

Wedle nowego kanonu,
all the persons voted for
zarówno jak
all the persons, who were voted for
przekładałyby się tak samo, na
wszystkie osoby, na które głosowano — z przecinkiem.
Taki polski by wyglądał na niesprawny już na początku pamiętnika Benjamina Franklina:
„That felicity, when I reflected on it, has induced me sometimes to say, that were it offered to my choice, I should have no objection to a repetition of the same life from its beginning, only asking the advantages authors have in a second edition to correct some faults of the first”.
Gwoli „poprawności”, tłumaczenie by musiało mieć przecinek, jak przy drugiej edycji książki, która daje poprawić (z przecinkiem), a to by się tłumaczyło z powrotem na the second edition, stąd,
„Poczucie osobistego szczęścia, jak je brałem na rozum, sprawiło czasem że powiedziałem, jak by mi dano wybór, nie wahałbym się i miał takiego samego życia powtórkę, od początku, prosząc jedynie o tą autorską korzyść jak przy drugiej edycji książki co daje poprawić pewne wady pierwszej”.
Leksemy „który” i „co” są kontekstach jak tutaj równowartościowe, sensem i składnią. Zawsze wymagając przecinka przed słówkiem „który”, Rada czyniłaby polski przecinek zależnym od kształtu słówek, niepodobnie do języków naturalnych. Naturalnie, przestankowanie jest syntaktycznie, a nie leksemiczne.
Wykładając o językach naturalnych absolutnie podstawy, wszystkie mają semantykę, składnię i fonologię. Te trzy nie są zupełnie osobne, ale działają na swoje sposoby. Opisuję nieco z tego zjawiska potem, dla polskiego tą oraz tę.
Nie byłoby postępem w polskim jako naturalnym, czyli ludzkim języku, zawsze się domagać przecinka przed słówkiem „co”. Porównajmy angielskie „that” oraz „which”, dla semantycznych zakresów. Tutaj leksem „which” odnosi się do całego zaznaczonego przed nim zakresu.
„My belief of this induces me to hope, though I must not presume, that the same goodness will still be exercised toward me, in continuing that happiness, or enabling me to bear a fatal reverse, which I may experience as others have done…”
Spójrzmy teraz na polski. Z przecinkiem, leksem „co” obejmuje zakres taki sam, jak zaznaczony powyżej w angielskim. Czego to tylko fleks.
„Wiara ta skłania mnie do nadziei, choć mi z góry zakładać nie wolno, iż to samo dobro dalej będzie moim udziałem, bądź szczęście nadal przynosząc, bądź dając siłę przy jakiejś fatalnej zmianie, czego przyjść mi może zaznawać, jak już innym ludziom bywało…”
Bez przecinka, zakres się zamyka na „fatalnej zmianie”, bez owej siły by wytrwać bądź przezwyciężyć:
… bądź szczęście nadal przynosząc, bądź dając siłę przy jakiejś fatalnej zmianie co przyjść mi może zaznawać…
(której przyjść mi może zaznawać, leksemy są ekwiwalentne).
Cała mowa o Opatrzności się staje błędem. Nie mówię że ludzie powinni wierzyć w Opatrzność, nie po Drugiej Wojnie. Jako tłumaczka wolę jednak powiedzieć po polsku co mówią po angielsku.
W językach ludzkich, semantyka jest najważniejsza. Nigdy nie polegamy na jakiejś ściśle „syntaktycznej powierzchni”. Porównajmy pytania jak Do you mind if I come in? Jeśli osoba odpowiada Sure, sensem nie jest trzymać gościa w drzwiach; on lub ona oczywiście może wejść, sure may come in.
Wewnątrz semantycznego zakresu czy zasobu, przecinek może podkreślać czy dodawać nacisku, jak tu w liście od pana Abel James:
„MY DEAR AND HONORED FRIEND: I have often been desirous of writing to thee, but could not be reconciled to the thought, that…”
Nowy polski kanon wymusza leksemiczną kompensację. Dla nacisku jak wyżej, trzeba dodać słówko:
„MÓJ DROGI I SZANOWNY PRZYJACIELU, często przychodziła mi przemożna chęć do Ciebie napisać, ale nie potrafiłem się pogodzić nawet z myślą, iż…”
Język przetrwał ■zabory, a poetów bywało, importowano jak Mickiewicza z Litwy, ale mowa i pismo są zachowane, a ludzie potrafią się uczyć. Ja wypracowałam cały mój polski z książek raczej niż telewizji czy radia, względem semantyki i składni. Polska teoria może nie mieć niektórych opisów, jak „zdanie definiujące”. Nie znaczy to iż należałoby redukować język. Dostosować należy opis. Gramatyka nie jest po to by język wyznaczać. Jest by ułatwiać jego standardowe zastosowania.
Polski nie jest językiem niepełnosprawnym. Bywa jedynie inny, ale tyle jest prawdą o wszystkich; inaczej nie byłyby dystynktywną wiedzą.
Jak pokazuje Benjamin Franklin, nie byłoby dobrze pomijać zasługę w swym obrazie siebie. Ja, „urodzona i chowana” w Polsce, najniżej jak punktuję zaczynając korektę to jakieś plus 90 w amerykańskim, a jakieś plus 80 w polskim — oczywiście kiedy tekst jest jednojęzyczny i nie ma cytatów z innego — a wszystko przez polski przecinek, którego nie mam jak adoptować. Absurd. Pięć gwiazdek to nie wyjątek w internecie za moje tłumaczenie na polski, kiedy się dzielę tekstem. Pięć z pięciu, a właściwie nigdy nie dostałam oceny niższej. Każda jest nowa, także gdy tak samo najlepsza, a ja lubię te wysokości. Kocham polski i kocham amerykański: zapraszam do ■Emily Dickinson, Moje ulubione.
Edycje jak Johnsona, jej poezji, pokazywałyby efekt ■Dada w ludzkiej cywilizacji. Dada nie rozumieli że wojna nie jest produktem rozumu. Johnson nie zdołał zauważyć Webstera 1828 i winił sąsiadów poetki o Rydwan. Emilia Dickinson nigdy by nie zyskała uznania, gdyby nie pisała w jakimś szczerym duchu który ludzie znali i lubili. Ja dokonałam swego tłumaczenia najbliżej jak mogłam owej myśli. Szczery to nie to samo co zły czy nieokrzesany, a zawsze jest jeszcze Moby aby go używać mądrze.

Moje kochanie języka oczywiście nie znaczy iżbym kochała wszystkich i wszystko, a zapraszam do ■Polski z narzędziami. Szczególnie rzeczpospolita z jej rojalistycznym sentymentem, to pęta na kraju co się trzyma kursu złotego tylko dlatego że Anglia ma funta. Wraz z postępem technologicznym i w robotyce, a skutki o sile przewagi nadejść mogą w jakieś 50 lat, jeśli nie wcześniej, a tak czy tak niedługo w życiu kraju, Polska albo się zmieni, albo będzie cierpieć ubóstwo i wynikające zeń podziały. Monarchia to nie typ ustroju Rockefellera, a ■Anglia już jest w stresie. Niektórzy szukają tam zarady w religii, ale religia to nie to samo co obrót rynkowy gdzie każdy może korzystać niezależnie od urodzenia, a ze swej strony tym samym obrót wspierać. Religia to religia, a ekonomia to ekonomia. Polska może przetrwać jako Republika, gdzie obrotem rynkowym nie rządzi kasta, a zaprosiłam wszystkich ■do ćwiczeń z demokracji. Moja krytyka konstytucji Rzeczpospolitej jest ■konstruktywna. Nigdy nie byłam w USA.
Z powrotem do polskiego i komitetu, leksemy „że” oraz „żeby” też są na liście PWN. Po angielsku struktura często by mówiła „that” albo „to”, z rezultatem jak tutaj:
That felicity, when I reflected on it, has induced me sometimes, to say, that…
That felicity, when I reflected on it, has induced me sometimes to say, that were it offered to my choice, I should have no objection to a repetition of the same life from its beginning…
Poczucie osobistego szczęścia, jak je brałem na rozum, sprawiło czasem że powiedziałem, jak by mi dano wybór, nie wahałbym się i miał takiego samego życia powtórkę, od początku…
Programy korektorskie pokażą w tłumaczeniu brak przecinka.
Chcieć będą, czasem, że …
To oczywiste że ludzie nie chodzą nigdzie po okolicy powtarzać jedno i to samo, nie w jednej frazie, a przecinek Benjamina Franklina (ten, który jest, a nie którego nie ma) tutaj podkreśla iż rzecz w takim sobie tylko mówieniu, bo i tak nikt nie żyje dwa razy. Zazwyczaj mówią ludzie po angielsku
to say that
a nie
to say, that.
Z kanonem jak teraz dla polskiego, nie da się poprawnie napisać, powiedziałem że. Wszystko musi być takim sobie mówieniem, przecinek po słówku powiedzieć, powiedziałem, że.
Zdania definiujące i niedefiniujące przynależą z programem szkół podstawowych w krajach anglojęzycznych.
Naturalne języki są pisane oraz — w mowie. Przecinki oczywiście nie są od regulowania oddechu, a wybrzmiewają głównie w akcencie zdaniowym oraz intonacji. Polska mowa ma znaczniki dość jasne, dla struktury wypowiedzi. Frazy jak „powiedziałem (powiedziałam) że | I said that” — są względem interpunkcji w polskim i angielskim dokładnie takie same; nie mają znacznika dla przecinka, chyba że chcemy położyć nacisk na samo mówienie.
Ogółem, czym się różni język w mowie od tego w piśmie? W angielskim jak i polskim, mowa jest bardziej „natury czasownika”, a formalne style pisemne mogą preferować frazy rzeczownikowe. Człowiek by napisał,
Establishment of corporate supervisory capacity has been proposed…
Ten sam człowiek by mógł powiedzieć,
They propose to establish a corporate supervisor…
Nowy polski kanon domagałby się jednak oddzielania czasowników przecinkami (oprócz przecinka leksemicznego). Ażeby wypowiedź zanotować, trzeba by napisać:
They propose, to establish a corporate supervisor…
Cóż, i tak się należy zastanowić, zanim się zawrze małżeński związek.

W tekście poniżej program korektorski wymagałby więcej przecinków, ale nie widzę do nich powodu.
Thus refreshed, I walked again up the street, which by this time had many clean-dressed people in it, who were all walking the same way. I joined them, and thereby was led into the great meeting house of the Quakers near the market. I sat down among them, and, after looking round awhile and hearing nothing said, being very drowsy thro labor and want of rest the preceding night, I fell fast asleep, and continued so till the meeting broke up, when one was kind enough to rouse me. This was, therefore, the first house I was in, or slept in, in Philadelphia.
Posilony, poszedłem znów w górę ulicy, a na tej zdążyło się pojawić wielu schludnie ubranych ludzi, wszyscy idąc w jedną stronę; dołączyłem do nich i tak oto przywiedziono mnie do wielkiego domu spotkań kwakrów, przy rynku. Usiadłem pomiędzy nimi, porozglądałem się przez chwilę, a że nikt nic nie mówił i byłem bardzo śpiący po wysiłku poprzedniej nocy, mocno zasnąłem i spałem tak aż do końca spotkania, kiedy to ktoś był na tyle uprzejmy żeby mnie obudzić. Takoż był to pierwszy dom gdzie byłem czy spałem, w Filadelfii.
Keimer made verses too, but very indifferently. He could not be said to write them, for his manner was to compose them in the types directly out of his head; so there being no copy, but one pair of cases, and the Elegy likely to require all the letter, no one could help him.
Keimer też układał wiersze, ale niedbale. Nie dało się powiedzieć że je pisał, bo jego sposobem było układać czcionki od razu, z głowy; ponieważ nie było kopii, a tylko jedna para dużych i małych liter, i dało się spodziewać, że Elegia będzie wymagać ich wszystkich, nie było jak mu pomóc.
W kontekstach socjologicznych, René Girard słynie z kojarzenia ewolucji, społeczeństwa, i schizofrenii. Przecinek leksemiczny, jak w nowym kanonie dla polskiego, fragmentowałby mowę, podczas gdy ■”fragmentacja” mowy jest rozpoznawanym symptomem schizofrenii, która to chorobę kolokuje się nadto z ludźmi co się jeden z drugim adaptują do przesady (■Mimetic Theory and the evolutionary paradox of schizophrenia).
Ja jestem lingwistką, nie psychiatrą czy socjolog, i z mojej strony to kierunek od ciała do umysłu zasługuje na więcej uwagi, także w słówku „somatoformowe”. Wątpię by istniało zaburzenie czysto umysłowe czy ducha, bo nie ma na Ziemi bezcielesnych ludzi. Jest pełno korpusów tekstu. Te powinniśmy porównywać.

Notki
Tłumaczę liczbę pojedynczą gentleman jako dżentelman, a liczbę mnogą gentlemen jako dżentelmani, choć nowy kanon miałby dżentelmen dla pojedynczej, a dżentelmeni dla liczby mnogiej. Asymilacja jak dżentelmen mogłaby nieść dziwne wrażenia mnogości.
Nowy kanon doradza polski leksem tę raczej niż tą, co ja uznaję za kwestię tymczasowej mody, gdyż fonologiczne pobliże naturalnie i skutecznie daje się zdecydować na tę rękę, bądź tą książkę.
Może i nie być jakichś wprost zasad, ale dowiedziawszy się o zaleceniu Rady zaobserwowałam o samej sobie i doszłam do wniosku że to robię fonologicznie. Byłoby to, tę naturalną i ludzką harmonię, bo rzeczownk jest węzłowy i ma ę; pod tą konstytucją żyć, pod tę konstytucję przejść.
Pod tę książkę byłoby antyfonologiczne. Musiałabym być nadmiernie świadoma i na siebie zorientowana, myśląc o językowej formie. Naturalnie powiedziałabym, pod tą książkę, układając jedną na drugiej by obrazować o języku i stylu. Dobra gramatyka dopuszcza wszelkie legalne w życiu sytuacje.

Nazywając to błędem, program korektorski możliwie się powoła na fleks, podczas gdy jest tylko jedno „książkę” w całej tabeli, jak zauważyć może i osoba początkująca. Wystarczy kliknąć by powiększyć, fleks po prawej, dla wszelkiej deklinacji słówka „książka” po polsku.
Mam tylko nadzieję że się to nie skończy takim czymś, że polski komitet wyrządzi językowi polskiemu najwięcej szkody, więcej niż wyrządziły trzy Rozbiory, z kajzerem i carem.
Akcent wyrazowy by nie był decydujący przy szerokiej składni, jak tę (…) harmonię, co ja robię od mych wczesnych lat nastu by swą materię słowną ładnie zaokrąglić; jednakowoż w całym polskim akcent wyrazowy pada na przedostatnią sylabę, a także w bezpośrednim pobliżu — „książkę” ma ów akcent na ą.
Polski to żywy język. Niechże żyje. W każdym języku fonologia to brzmienie, to jak w danym języku się da naturalnie mówić.
Junto tłumaczę jako Ramię w Ramię (shoulder to shoulder), gdyż junto jest angielskim słówkiem, natomiast w polskim są jedynie junta bądź hunta, na wojskowy reżim.
Jednokrotnie używam wariantu podeszłem, w swym przekładzie pamiętnika Benjamina Franklina. PWN mówi, to „jeden z najczęstszych błędów”. Czasownik ma się następująco: my podeszliśmy, wy podeszliście, oni podeszli, ono podeszło, ja podeszłam;(r.ż.) a jedynie liczby pojedynczej rodzaj męski by brzmiał podszedłem. Nieco samotnie, czyż nie.

Podobnie dla czasownika pójść: poszliśmy, poszliście, poszli, poszło, poszłam, a jedynym wyjątek to poszedłem, rodzaj męski.
■PWN wyjaśnia, „Szerząca się forma poszłem jest wynikiem wyrównania analogicznego do żeńskiej poszłam„. PWN zawodzi jednak przy wyznaczaniu owych żeńskich czasowników. Dotąd koniugowały one jedynie z gramatyczną osobą.
(Marzeniem ściętej głowy by pewnie był cytat jak w angielskim, czyli bez „trzech przecinków” jak tu w akapicie.
PWN wyjaśnia,
Szerząca się…
zamiast dzisiejszego
PWN wyjaśnia, „Szerząca się… »trzy przecinki«).
Ażeby zganić współczesną konwergencję, PWN szuka drogi człowieka onieśmielić starą Rusią. Witryna mówi, forma poszedł kontynuuje dawną postać *pošьdlъ, gdzie jer wygłosowy słaby zanikł, a jer w środkowej sylabie przeszedł w pełną samogłoskę e.
PWN nie mówi czy te przykłady to jakiś archaiczny słowiański, czy może proto-Polski, a oczywiście nie prezentuje też nagrania dźwiękowego. Pamiętam o staroangielskim, mówili ludzie, nikt nie wie tak naprawdę dokładnie jak brzmiał — a jednak sobie jakoś dzisiaj radzą i bez takiej ścisłej wiedzy.
Pierwszy zapis po polsku to henrykowskie ■pobrusa, gdzie to możliwe że polski miał jakieś asymilanty, jednakowoż oraz bez względu na to, nie ma dowodu na pisemny polski z jerami, potwierdza ■Wikipedia. Jery albo zarzucono zanim ludzie rozwinęli polskie pismo, albo nigdy żadnych polskich jerów nie było. Rzecz jest podobna do tej o fonologicznie poprawnym polskim wziąść, gdzie implikowano wpływy rosyjskie bez względu na fakt że w Rosyjskim nie było ś i nie ma.
Polski niezależnie przeszedł w brzmieniu od wnijć do wnijść. Zalecane przez Radę wziąć wymusza nosowanie, omalże wziońć, bądź mowę niesamowicie spowolnioną, bo się nie wyrabia człowiek na podniebieniu miękkim dla ć. Dlatego właśnie polski sobie tak niezależnie przeszedł, a nie koniecznie tylko by nie być anty-Mickiewiczowskim.
Żarty żartami, było to znacznie przed Mickiewiczem, już gdzieś w staropolskim, wiele setek lat zanim poeta napisał i opublikował „wziąść”.
Ja nie podążam za opowieściami o archaicznym słowiańskim czy proto-językach, bo to teoretyczne konstrukty. Mowa o teoretycznych słowiańskich wspólnotach nie jest znaczeniem i sensem ekonomii, polityki, czy literatury, a ja nie ganię cywilizacji ogółem za to że jest.
Nie ma znaczenia kiedy się język zaczął. Istotnym jest by sobie dobrze radził, a polski może sobie radzić bardzo dobrze. Spełnia wszelkie wymogi dla języka nowoczesnego, oczywiście bez ograniczeń narzucanych przez jakąkolwiek komisję.
Niektórzy ludzie może i poważnie traktują teorie matematycznego wszechświata, upadają one jednak i rozbijają się na dość bezużyteczne kawałki, gdy pomyśleć o polu semantycznym: cokolwiek to jest, nie jest to matematyka. Porównać tu wystarczy plakaty z amerykańską konstytucją: akapit po akapicie, sens oddawany jest w odmiennym fizycznym kształcie, zachowana jest jednak zdolność przekazywania informacji, po angielsku zarówno jak polsku (zaktualizowałam tekst angielski dla mojego kursu gramatyki, bo ■Karty USA to składniowa bonanza).
Formie językowej da się przypisać matematyczne oznaczenia, nie da się jednak jej samej matematycznie czy fizycznie kalkulować. Czy b jest większe niż c w umyśle — względem językowej formy samej w sobie takie pytanie nie ma racji bytu, bo żadna z form alfabetycznych, a też dźwięków mowy, nie zajmuje w umyśle miejsca więcej czy mniej. Cóż, wszechświat ma w sobie może coś z matematyki, ale też na pewno coś innego.

(Matematyczne modele dla samego narządu którym jest mózg zostały odrzucone już w roku 2000, jako ograniczone, Damasio).
Powracając do tłumaczenia Benjamina Franklina, pomyślałam że samo -sze- jest zbyt dosłowne, jak na nowy i otwarty kontekst Benjamina Franklina co poznaje Filadelfię. Takie dosłownie chodzenie krok po kroku by to było, podczas gdy on dużo pisze jak się rozglądał. Polski ma jednak ów wariant, choć uważany za niepoprawny na gruncie żeńskooobowym, i takoż załączyłam podeszłem.
„Dalej w górę ulicy Rynkowej, aż do ulicy Czwartej, przeszedłem obok drzwi niejakiego pana Read, ojca mojej przyszłej żony; ona stała w drzwiach, zobaczyła mnie i pomyślała że był ze mnie, a na pewno rzeczywiście był, jak najdziwniejszy i najśmieszniejszy z widoków. Skręciłem potem w ulicę Kasztanową i podeszłem troszkę Orzechową, całą drogę jedząc bułkę, a krążąc tak dalej znalazłem się z powrotem na nabrzeżu Rynkowej, niedaleko łódki, gdzie podszedłem po łyk rzecznej wody” — Autobiografia Benjamina Franklina.
Pień i tak nie ma jak być naprawdę żeński, bo nawet trzech mężczyzn się nie stanie jedną kobietą, a gramatycznie by człowiek powiedział podeszli, o trzech mężczyznach.
Dość poważnie myślę, rodzaj gramatyczny przynależy z pełnymi formami, kiedy jest gramatyczna osoba, nigdy z tylko derywacją czy pniem.
Więcej, nie ma takiej zasady naturalnego języka by trzecia osoba rządziła pierwszą (podszedł), a takoż tylko ■teoria trzeciego człowieka pozostaje, na wsparcie dla PWN.

Ostatnia z tutaj spraw. Dzisiejszy polski pozwala na warianty dla zdolności widzenia, patrzeć lub patrzyć, gdzie obydwa kształty są uznawane za poprawne, niezależnie od rodzaju gramatycznego.
Patrzyć jest bardziej dosłowne względem wzroku. Używa się go we frazie patrzyć prosto w oczy, stąd
Ostatnio wpadła w moje ręce w Londynie zebrana przez niego kolekcja najważniejszych pamfletów o sprawach publicznych, od roku 1641 do 1717; jak popatrzeć na numerację, wiele z nich zaginęło, ale nadal pozostaje osiem tomów folio oraz dwadzieścia cztery kwarto i oktawo.
Od tamtej pory zawsze lubię patrzeć na dobrych rzemieślników przy narzędziach; przydaje się to też, bo dość się nauczyłem by sam wykonywać w domu drobne prace, jak się nie da od razu sprowadzić fachowca, oraz przy budowie małych urządzeń dla moich eksperymentów, kiedy zamysł mam żywo i świeżo w umyśle.
Gdyby tu powiedzieć, jak popatrzyć czy też patrzyć, wrażenie by mogło być bliższe wiadomości z drugiej ręki (autor sam owego dosłownie patrzenia na pamflety nie dokonał) albo jakiemuś niewłaściwemu zainteresowaniu fizycznemu ludźmi przy pracy, lubił patrzyć na rzemieślników (na ich silne mięśnie?).
Na koniec, żart co go zasłyszałam i nie umarłabym by zachować w tajemnicy, po prawdzie, cała ta polska zmiana jest o intymnej gratyfikacji, gdzie –źmie ma miękkość, a –zmie daje mówić nieulegle.
Cóż, jest jeszcze zawsze ludzki organizm i temu się jakaś miękkość może przydać. Zapraszam do naturalnego i literackiego polskiego.


