Baśń o filozofie Dzionku

Jeśli baśń jest dobra — żyj z nią. Twoje życie będzie i tak lepsze niż z opowieścią której nie lubisz. Ta tutaj baśń jest moja ulubiona. Słówko „fable” pochodzi od słówek na mówienie i opowiadanie, ■w łacinie. Dobra baśń może i cała się okazać prawdą i pozostać dobrą baśnią. Prawo autorskie © Teresa Pelka


REKLAMA

Opowieść o poradzie inspirowanej lekturą o Konfucjuszu

Rzekł Dzionek, cenne to, że dany nam z Nieba powód by żyć i istnieć to własna miłość w nas wszystkich, w każdej ludzkiej istocie. Zgodliwie sobie z tym inteligentnym pomysłem już na Ziemi radzić — jest w naszym najlepszym interesie.


Filozof

Dzionek był filozofem chwalonym i brano z niego przykład. Pozostaje po nim reputacja nauczyciela tysięcy studentów, z których setki znacznie się zasłużyły dla kraju. Jako że nauczanie wyraźnie zasługiwało na estymę, zapisujemy tu, filozof ów nie doradził nigdy niczego, zanim tego na sobie nie sprawdził w praktyce. Honory jakimi go darzyli studenci były owymi dla biegłości co działa realnie, a niektórzy ludzie mieli takowe za godne Prezydenta. Dzionek miał na nazwisko.

Zawsze skromny i zacny, każdemu co i raz wyjawił, nauki jakie niósł nie były całkowicie jego własne, ale oparte na pismach filozofów odległych jemu w czasie, jak jest on sam ludziom dzisiaj. Szczerość ta zainspirowała nasze uczciwe przedsięwzięcie.

Ludzie

Ludzie Barci promowali trzy obyczaje, ażeby w ich życiu był umysł zarówno jak serce: po pierwsze, rozmyślało się o sobie; po drugie, o sobie pośród ludzi; a po trzecie, rozważało się życie po śmierci fizycznej. Zdecydowali się na obyczaje, bo nie było jak zabrać ze sobą notek, do Nieba czy Piekła.

Dzionek ułożył swój kurs dla ludzi co chcieli niezależności i sukcesu, nie poddając się bynajmniej co do możliwości dobrego życia po śmierci ciała. Pozwólcie, przedstawimy nieco Ludzi Barci.

Po Stworzeniu Świata były trzy Dziony, twierdzą Wielkie Kroniki. Z jednego było Niebo, z drugiego Ziemia, a trzeci dał początek Człowiekowi. Pokolenia trzeciego Dziona żyły jakieś czterdzieści dziewięć tysięcy lat, a trzydzieści pięć plemion Barci cieszyło się sukcesem nieprzerwanie, tyle że się tu kronikarz zgadza, pewniej by zaczynać historię Barci od człowieka co go zwali Miodem.

Wielka o nim Opowieść nie jest wolna od klechdy. Tu znajdujemy, Człowiek Matka Miód poszła przypadkiem kędy frunęła przedtem Wielka Pszczoła, a zdawało się, objęła Człowieka Matkę tęcza, w której to chwili zobrazowała sobie siebie z dzieckiem. Także tu czytać możemy, Człowiek Miód miał dziony u góry jak kapelusze, a u dołu jak węże. Opowieść ta była dla wszystkich z Barci niesmaczna, przeczyli jej i wyśmiewali ów opis dzionów Mioda do szczegółu, jakoby miały plamki lub obrazki jak „święte glify”, choć ci sami ludzie by dozwolili na niebieskie małpy z szafranem.

Własne ja

Kto tylko medytuje, traci dużo czasu. Ludzka umiejętność by obrazować, projektować i tworzyć byłaby bezowocna, mówił Dzionek, bez mowy, pisma, a ogółem owej zdolności poruszania się co daje pomysłom skutek. Jego filozofia opisywana jest jako wiedza o Woli, Chęci, Miłości i Nienawiści.

Sprawdziliśmy te słówka w dużym słowniku, bo nie lubimy nienawiści i jesteśmy indywidualni we wszelkim swym odczuciu i myśli. Nie podjęlibyśmy drogi gdzie by czuć co inni ludzie o wyznaczonym czasie, albo nienawiść była wymagana jak w szkolnym programie. Źródło owo pokazało symbole yan, w powszechnych zwrotach lub idiomach, i da się powiedzieć, filozofia Dzionka to „Znajomość Yan”, a jeszcze prościej, jest po to, byśmy znali swą sól.

Są tam yany co pokazują 验 sprawdzanie, 言 słówka oraz 眼 dla oka. Inny yan 彦 by mówił elegancki, spełniony, i zmyślny, jakby miał człowiek swoje yany w porządku i mógł się cieszyć yanem 厌 literackiego stylu.

Teraz, gdyby Dzionek tylko medytował, nigdy nic nie napisał ani nie powiedział słowa, a inni ludzie podobnie, też by tylko medytowali, nie byłoby tego dużego słownika i nigdy byśmy nie mieli jak dokonać swych obserwacji.

Na szczęście Dzionek był całkiem sobie ekspresywnym pragmatykiem, takoż możemy uniknąć w naszym zwięzłym przedsięwzięciu owego pospolitego błędu co zakłada iż człowiekowi brak duchowego samookreślenia, jeżeli się zajmuje działalnością lub biznesem doczesnym. Przeciwnie, akceptujemy i aprobujemy jego stwierdzenie, nie szukaj oświecenia w niedostatku; jest to niebiańską decyzją, że twa dusza przynależy z twym ciałem na Ziemi.

Nie omraczaj się nadmiarem — było jego zastrzeżeniem, które także akceptujemy i aprobujemy.

Umysł i dusza

Biznes Dzionka był rzeczą w ręku, pisma to były oraz ich tworzenie, gdzie on sam był jednocześnie człowiekiem zdolnym do najwyższej jakości odniesienia ponad materię doczesną.

Nie jesteśmy ludzie na Ziemi naprawdę suwerenni jako osoby, mówił, bo ciało może czuć ból, potrzebę i łaknienie. Pojedynczo suwerenni możemy się stać w życiu po życiu, gdzie ciało nie ma jak naciskać.

Chcieć takiej suwerenności jest naturalne, ale równie naturalnie oczekujemy, są jakieś wymogi, aby nam na takie życie dozwolono. Widać, Stwórca jest jak świetny artysta i wyrobiony mistrz: dzieło, wiadomo, jest dobre, uczysz się tylko go dobrze używać; nie pójdzie w drobiny z powodu złego zachowania.

Dwie zasady są możliwe, jak i pewne: nigdy się na nikogo nie wmuszać, i nie kraść czy rabować. Niebo to nie miejsce gdzie trzeba policyjnych patroli.

Powszechnik: każdy ma do siebie uczucia

W dobrej filozofii nie chodzi o to by okłamywać, siebie czy innych. Chodzi w niej o to, co realnie jest — możliwe, prawdopodobne, lub wcale tego nie ma.

Gdybym przeczył, że w mym codziennym życiu jest moje ja, byłoby to mierne kłamstwo. Takie, co graniczy z brakiem godności, rzekł Dzionek. Jestem swym umysłem, duszą i własnym ja. Śmierć mego fizycznego ciała nie zmieniłaby tego stanu mojego bycia; moja egzystencja przyjęłaby tylko inną formę — a jestem standardową ludzką istotą. Co za tym idzie, nie jest prawdopodobnym by taki stan się obywał bez własnych uczuć także u innych ludzi.

Nie byłoby sprawiedliwości, gdyby nikt ni trochę o siebie nie dbał. Poczucie równości ma początek we własnym ja; a jeżeli dbamy, nie ma jak być błędem rozpoznać ów afekt jako wewnętrzną miłość: uczucie jest naturalne, swoiste, i żadna to manufaktura. Tylko byśmy sobie pospolicie odmawiali słówka — bez żadnego naprawdę powodu. Miłość to elegancki kształt słowa, uśmiechnął się.

We mnie to uczucie bezpośrednie i proste, mówił z życiowego doświadczenia. Mogę kochać innych ludzi, albo sztuki i rzemiosła. Jestem zdolny do altruizmu. Mój afekt dla siebie jednak zawsze jest, i nie sądzę by sam w sobie był czymś błędnym czy złym.

Ażeby Wielkie Potem mogło się stać domem dla duszy gdy już umrze fizyczne ciało, ważnym jest tą miłość rozumieć. Filozof zgadywał, wewnętrzny afekt by trwał długo jak trwa dusza, a stąd uczyć się dawać sobie z tą swoistą miłością radę — w nas samych oraz w innych istotach w Wielkim Potem — wyglądało mu na pomysł lepszy niż próbować w tej kwestii zmiany. Wieczność się nie zmieni gwoli śmiertelnej myśli.

Miłość ta nie jest czymś do otrzymania; jest w każdej ludzkiej istocie z oryginalnego Zamysłu; jak wewnętrzne ustanowienie, a nie da się go zgubić, stracić, czy dodać.

Rzekł Dzionek, cenne to, że dany nam z Nieba powód by żyć i istnieć to własna miłość w nas wszystkich, w każdej ludzkiej istocie. Zgodliwie sobie z tym inteligentnym pomysłem już na Ziemi radzić — jest w naszym najlepszym interesie.

My lubimy pamiętać o pewnym Thoreau co powiedział, jak zabierzesz tonącemu deskę, nie uratujesz swego prawdziwego życia. Myślimy, nie zabralibyśmy nikomu jego deski, bo wykraczałoby to wbrew jego lub jej miłości do siebie; zachowalibyśmy swoją, żeby nie wykroczyć przeciwko naszej miłości dla siebie; ale najlepiej, nauczylibyśmy się unosić na wodzie i tym drewnem dzielić; nabrali powietrza, położyli się na wodzie.

Każdy to doskonała własna tożsamość

Rządy krajów mogą tworzyć dużo papieru, drewna, metalu czy innych rzeczy, by powiedzieć jak się człowiek nazywa. Żadna taka ziemska identyfikacja jednak z nim nie pójdzie w zaświaty, nawet gdyby ją miał w trumnie. Jednocześnie nigdy się mu nie da kogoś pokazać i powiedzieć, teraz ta osoba to ty.

Przy Wielkiej Furcie, wszystkim co byśmy mogli rzec byłoby, To ja, bo wszelkie doczesne życie to przeszłość. Ni grosza, choćby się było milionerem; fach potencjalnie nierelewantny; wszelkie znajomości możliwie nieważne, bo nikt nie pójdzie dla nas do Piekła, a my nie poddamy Niebios, bo tym razem to realne życiowe warunki na czas długi jak wieczność.

Rzecz by się miała znacznie lepiej niż dla malutkiego dziecka, a nowa realność mogła dać moce intelektualne ponad nieskończoność przestrzeni; a szczerze, nie byłaby to absolutnie rozpacz już na Ziemi, nawet jak byśmy się rozbili na brzegu mlekiem i miodem płynącym.

Bez wątpienia, umysły zdolne pojmować tę nieskończoność nie rosłyby na drzewach. Jeżeli proces umysłowego postępu to Ziemia i następnie Wielkie Potem, akceptujmy rzecz jaką jest, bo nie ma lepszego pomysłu.

Ja i życie po życiu

Kiedy kwestią jest własne ja człowieka, nauczanie może czasem przeczyć jedno drugiemu albo i własnemu biegowi, w duchowym aspekcie. Głębokim po temu powodem może być ludzkie przywiązanie do własnej ziemskiej formy. Rodzimy się jako fizyczni ludzie i takoż żyjemy. Ażeby medytować o istnieniu dalszym, wielu nauczycieli by negowało ziemskie życie, bo takie jest wedle ich rozsądnych umysłów następstwo fizycznej śmierci, wyjaśnił Dzionek.

Podkreślał, żyjemy w fizycznym świecie. Dźwięk propaguje w fizycznym powietrzu. Woda płynie wedle fizycznej grawitacji. Dzień to fizyczne światło. Takoż nie mamy jak na Ziemi twierdzić czy przeczyć o Wielkim Po, bo jest dość prawdopodobnie zrobione z czegoś innego od naszej ziemskiej, rozdzielnej fizyki. To trudny pogląd by z nim rozpoczynać, ale możliwie jest on właściwy.

Ziemska realność może pokazywać jakieś heurystyki dla formy trwałej, ale nie ma jak wykazać nieśmiertelności. Tu Dzionek dał ćwiczenie.