Kształtna i przystojna baśń, rozdział 3

Mówi filozof Kształtny, jest Zamysł Boga który się da widzieć, ale Timajos pamięta dzień kiedy Bóg mówił i ludzie słyszeli. Była tam też silna Ona Bóg, opiekunka i instruktorka, miłośniczka mądrości i delikatnej niebiańskiej osnowy.

Owego to dnia mogli ludzie usłyszeć: „Nie jesteście zupełnie nieśmiertelni, ale nie zostaniecie nigdy zlikwidowani, ani poddani konieczności śmierci.”

Odnotujmy tu, ludzkie ciało jest naturalnie śmiertelne, takoż musi być, śmierć cielesna nie jest śmiercią osoby. Kształtny wyjaśnia, wszystko co ma granice, jest rozdzielne i się rozpada, ale dusza ma nieskończoność i może żyć wiecznie.

Co do delikatnych osnów niebiańskich krąży pogłoska, że jakieś nierozważne ziemskie istoty podarły je potem do jakiegoś stopnia, pomimo Przystojnego ostrzeżenia iż choć ta sama rzecz może mieć moc przeciwieństw, podlegać rozpadowi i być perpetualna, nic nie mogło być przeciwnych energii o jednym i tym samym czasie.

Odnotujmy tu także o pewnych nierozważnych ziemskich zwyczajach by tworzyć pisma.
Dziś tekst Timajosa twierdzi, Bóg przemawiał do „niebiańskich bogów”, czyli bytów, jak wyjaśniliśmy w rozdziale 1; innymi słowy, do gwiazd, planet i księżyców, a jakiegokolwiek by kosmos był wieku, taka rozmowa jest realnie nieprawdopodobna.

Niektórzy ludzie mówili potem, nie wierzyli by Bóg mówił kiedykolwiek, a nieporozumienie się zaczęło od frazy „human being” (ludzka istota), gdzie „byt” to osoba. Jak z łacińską animą co się stawała duszą, kładąc takoż intelekty i umysły z semantyką inną niż nieśmiertelna, co wyjaśniliśmy w rozdziale 2 wraz z metaforą, starożytni zaczęli używać słówka istota dla człowieka na Ziemi, a kiedy tylko by było jakieś w górę, patrzenie, w niebo, rzecz była bogiem lub półbogiem — i także osobą.

Słówko „being” pochodzi od imiesłowu, i jako takie może oznaczać cokolwiek i kogokolwiek, o ile był, jest, będzie, a w każdym, jak sobie życzymy, gramatycznym aspekcie.

Co do ziemskiego kosmosu, czyli tego gdzie jest Ziemia, Przystojny słusznie zauważył, nie jest to możliwe by cokolwiek rozdzielnego nigdy się na kawałki nie rozpadło.

Ażeby kosmos miał perpetualność, wszechświaty, systemy gwiezdne czy galaktyki się rozpadają, i formują się nowe takie rzeczy: „rozpad i powstawanie”, jak to określili starożytni, wymagają energii, takoż Przystojny zgodził się z Kształtnym, nastarczyć może tylko byt wieczny. Wieczność jest konieczna, stąd jest na pewno, co my tu proponujemy na jasną stronę sprawy.

Bóg wcale nie jest niemożliwy. To mowa do gwiazd, planet czy księżyców pozostaje absolutnie nieprawdopodobna, także ze strony zwykłego człowieka na Ziemi. Najprawdopodobniej Bóg mówił do ludzi, a nie do żadnych niebiańskich ciał czy osób, a później tłumacz lub skryba uznał to za bajkę ponad wyobraźnię, jakoby ludzka istota mogła żyć bez ciała, więc zmienił tekst.

Wierzymy także, nie jest to notka na marginesie o bytach pozaziemskich co nam pozostaje na Ziemi o Bogu który mówił, o „trzech porządkach śmiertelnych” co Bóg powiedział że mają być, a my interpretujemy, muszą to być rośliny, zwierzęta i człowiek, bo ostatni z tych ma nieśmiertelność, a wszystkie są na Ziemi cielesne. Jest tu bardzo ważne znaczenie, że wszyscy ludzie są równi, a człowiek istnieje dalej po śmierci swego ciała.

Reinkarnacja lub zmartwychwstanie ciała pozostaje od tysiącleci wśród wielu ludzi na Ziemi jedynym pomysłem na ludzkie życie wieczne, a my znamy język gdzie słówko „pupa” nie wskazuje na motyla, i w wieczności ludzie mogą woleć żyć bez takiej potrzeby. Możliwie jest tylko zawsze dobrze sobie usiąść, by czytać lub pisać.

„Junior gods” wyjaśnia jako gwiazdy i sfery ten sam argument, ■strona 21, PDF 56), a wartościowa myśl przeciwko przemowie do niebiańskich sfer przyszła także z ■rozdziałem 2, kiedy Przystojny i Kształtny mówili o planetach obracających się wokół osi i sferach ulegających ruchowi okrężnemu, gdzie ludzka dusza, choć możliwie zaznając trudności w poruszaniu się tylko o własnych siłach, nie podlegałaby jednak wpływowi dla wielkości cząsteczkowej. Obiecywanie wieczności samej planecie, jako globowi bez zamieszkania, nie miałaby sensu.

Argumenty przeciwko nieśmiertelności duszy ludzkiej przyszły z ludzką logiką która mówi, co ma początek, nie może być wieczne. Wieczność nie ma początku ani końca. Tutaj Kształtny mówi, czas został stworzony wraz ze światem. Skutkiem tego wszelkie początki są z natury wewnętrznie określane czasowo, a niektóre rytmy generować może dusza, jak długo potrzebuje ciała. Sama w sobie dusza nie używa interwału i takoż od czasu nie zależy. Jest pewne, że dusza ma nieskończoność, co jest potencjałem by trwać wiecznie, a my możemy to widzieć w języku. Słyszalnie, mowa może być powolna lub pośpieszna, szybka lub zrelaksowana, podczas gdy czas to czas.

O ile by to trzeba powiedzieć, nieśmiertelność duszy nie czyni z ludzi bogów; odpuszczamy sobie tego przez skrybę utworzonego „boga” z naszego dyskursu.

Jest też oczywiste dlaczego nazywamy to dniem gdy Bóg mówił, a nie nocą. Szczególnie Średniowiecze miało zbrojny konflikt za dzień sądu (przez Boga), bo bitwy były przeważnie za dnia, a zdarzało się, obie strony były tej samej religii.

W Timajosie jest jeszcze jeden zapis co budzi rozsądną wątpliwość, jakoby Ona Bóg kochała mądrość i wojnę. Średniowieczna łacina ma pień werra, a my widzieliśmy notę, w książce, o praktykach owych skryb by „Platonicznie” słówka w tekstach zamieniać wedle porównania, gdzie tłumacz argumentujący iż nie ma „kielichowatości” jako takiej to znany przykład.

■Αραιό-στημος (arajostemos) to greckie słówko na delikatną osnowę, a każdemu wolno sobie zobaczyć niesamowitą szatę we ■fresku z Akrotiri, gdzie istota płci żeńskiej może i lubiła dobry cel, ale niekoniecznie wojnę, bo o wojnach wiadomo, z mądrością za bardzo nie przystają. Soczewkowanie grawitacyjne jest dziś znanym faktem fizyki, notujemy tu względem wzmiankowanych delikatnych osnów.

Zaraz potem jest w dysertacji filologa Taylora mowa o kosmicznych nieboskłonach, czy da się je tworzyć, i czy byłby jakiś piąty element albo kwintesencja. W szczególe filozof Przystojny był ciekaw, czy ciała niebieskie się da generować z ich niebem, czy też planety by się formowały w kosmicznych nieboskłonach jakie owe są, i na jakiś czas.

Kształtny mówi, trzyrzędowa generacja przechodnia mogłaby i stworzyć jakieś niebo, bo ta przechodnia jest najbardziej twórcza, pod warunkiem, że zachowuje ryt Bytu Prawdziwego. Inaczej wszystko się rozpadnie.

Inny sposób to rzecz doprowadzić do cząsteczkowego interwału i jej nadać rozdzielczość Bytowi Prawdziwemu przeciwną, gdzie Kształtny by czasem wolał postęp do nieskończoności.

Nie zawsze się da potwierdzić istnienie niektórych natur wiecznych, jakby im było wolno dla odmiany odstępować od istnienia, dodaje Kształtny. Gdyby szły w jakiś inny świat, byłoby miejsce gdzie dochodzi do zmiany; ale jeżeli to w Nie-Byt idą, nie jest to tylko zmiana, ale tranzycja.

A wnioskuje, kiedy czas jest generowany razem z kosmicznym nieboskłonem, także razem mogą zostać rozwiązani.

Na Przystojne pytanie, czy istniałaby piąta kwintesencja, bez rozdzielnej grawitacji, niestabilności, czy ruchu właściwego fizyce ziemskiej; i czy byłaby odporna na ziemską przemianę lub rozpad — Kształtny odpowiada, w człowieku co śmiertelne tkane jest z nieśmiertelnym; ludzka kwintesencja wywodzi się z Zamysłu, i osoba może zaprzestać swego istnienia tylko sama się właściwe od bytu odłączając, i nikt nie podlega likwidacji.

My chcielibyśmy tylko dodać, ze strony językowych faktów w połączeniu z prostym Kartezjuszem, że Nie-Byt to pojęcie co istnieje, takoż ma byt; tranzycja względem osi y może zachować pozycjonowanie obiektu względem x: dlatego z przyjemnością się z filozofem Kształtnym zgadzamy, tranzycja nie musi oznaczać śmierci lub zaniku ludzkiej duszy.

Na koniec, nawet jeśli się Ziemia w czasoprzestrzeni zawinęła w fałd kosmicznego nieboskłonu, po wydarzeniu nieszczęsnym jak dawnych Egipcjan naddarcie soczewką kosmicznego pobliża, gdzie skutek to w baklaszu rozdzielnej fizyki siedem plag, w wielu opowieściach, nic z tym ludzie nie zrobimy, chyba że jakoś zmądrzejemy, żeby nie latać po tysiąc lat albo inną ■Juliańską rachubą, gdzie w paraleli ktoś inny by dotarł w godzinę. Może jest objazd.

Filolog Taylor relacjonuje Kształtnego, mówił, „coś” się mogło wydarzyć w ziemskim kosmosie mniej więcej 6 tysięcy lat przedtem (■strona 19, PDF 54). Cóż, jeśli taki promień topi granit na Ziemi, lekkomyślnie by go było kierować tam na zewnątrz: zapraszam do opowieści teoretycznej, ■Garuda z Knossos, a też dość objaśniający film, ■jak zbudowano piramidy.

Naszą literacką ilustracją może tu być ■Dante w przekładzie Longfellow, “For the straight-forward pathway had been lost”, gdzie jak zawsze podkreślamy iż jest poetycka licencja i nie należy brać utworów zbyt dosłownie.

Koniec rozdziału 3.

■Dostępny jest mój oryginał po angielsku.


REKLAMA

Świat może i nigdy nie widział jej oryginalnego pisma, jeśli jej umiejętność została wzięta za nadnaturalną. Zapraszam do Wierszy Emilii Dickinson w przekładzie Teresy Pelka: zwrotka tematyczna, notki o inspiracji greką i łaciną, korelacie z Websterem 1828 oraz wątku arystotelesowskim, Rzecz perpetualna — ta nie zasadza się na czasie, ale na wieczności.
Wolny dostęp,
■PDF w Internet Archive
■E-pub
■Okładka twarda, 268 stron